czwartek, 26 września 2013

Euorpa ma zegarki, Afryka czas.

-Jestes mezatka?
-Nie.
-Wiesz, mam syna, zapoznam Cie z nim, potem zaplacimy lobole i bedziesz mogla zostac jego zona.

     Lobola stanowi tutaj dar slubny dla rodziny panny mlodej, jako wyraz wdziecznosci za wychowanie corki, czy pierwotnie jako pojednanie pomiedzy rodzinami nowozencow. Srednio placi sie rownowartosc 12 krow, ci bardziej nowoczesni uzywaja pieniedzy czy nawet kart kredytowych.  Im kobieta bardziej wyksztalcona tym rodzina wymaga wiekszego daru. Ustalenie wysokosci loboli odbywa sie za posrednictwem mediatora, czasem zas dwie rodziny spotykaja sie, stawiajac na stole butelke alkoholu, ktory ma sluzyc rozluznieniu napietej atmosfery, a nie spozyciu zawartosci butelki. 
Obowiazek placenia loboli dotyczy kazdego mezczyzny chcacego zawrzec zwiazek malzenski. Spotyka sie we wioskach pary zyjace razem, posiadajace dzieci, ale nie uznane za malzenstwo, gdyz mezczyzna nie zaplacil loboli. 


    Ferie w szkole pozwolily nam na chwile odetchnienia i tak to zwiedzielismy poludniowoafrykanskie co nieco. Tak o to zawitalismy do Durbanu. Pierwszy dzien zwiedzania i podziwiania oceanu chyba nieco namieszal nam w glowach, kiedy to postanowilismy wrocic autobusem do miejsca naszego noclegu po zachodzie slonca. Ludzie nieco dziwili sie, gdy pytalismy, jak mozemy znalezc przystanek czy rozklad jazdy, no przeciez widzimy tyle autobusow i malych busow krazacych po ulicach. Male busy mialy swoj klimat, jezdzily jak szalone po durbanskich ulicach i zabieraly pasazerow skad kolwiek i dowoazily dokad kolwiek. Rozbawieni i tanczacy pasazerowie zapraszali nas do skorzystania z tego najpowszechniejszego tutaj transportu, jednak odmowilismy, wciaz uparcie szukajac przystanku dla autobusow wygladajacego niemalze jak nasza polska komunikacja miejska. Miejscowi jednak nie mieli pojecia o co pytamy i za kazdym razem odsylali nas do szalonych busow. Kilka minut po 18, sciemnia sie i robi sie coraz nieciekawiej. Grupki mezczyzn przygladaja sie nam, czekajac tylko na okazje, na drobny blad, jak odlaczenie sie od reszty (byla nas czworka), puszczenie luzem na ramieniu torebki, czy wyjecie telefonu z kieszeni. Kiedy to jedna z grup szla wprost na nas pokazujac skladanego noza uznalismy, ze sytuacja robi sie coraz bardziej nieciekawa, wiec wchodzac pospiesznie do jednego ze sklepow posluchalismy rad sprzedawcow o jak najszybszym usunieciu sie z durbanskich ulic. Za ich rada wzielismy takze taksowke. Za kierownica siedziala kobieta i mimo, ze zazyczyla sobie sporej sumy wsiedlismy do samochodu, sluchajac kolejnych opowiesci o poludniowoafrykanskich przestepcach i zakazach spacerowania o zmroku. Niestety kolejny dzien z powodu kilku przygod i przez to dlugiego czekania na transport wygladal podobnie. Tym razem taksowka, taksowkarz i osoba, ktora usilnie probowala nas zachecic do przejazdzki wygladaly podejrzanie, wiec postanowilismy po prostu zniknac. Taksowka wraz z dwoma mezczyznami nas dogonili wciaz zachecajac do skorzystania z ich transportu, dobra wymowka i kilka randow zaplaty za fatyge tym razem skutecznie pozwolily nam pozegnac milych panow. Dwa wieczory z nuta strachu ostatecznie sprawily, ze zrozumielismy zasady panujace w tym kraju, a glowna brzmi "nie wychodz po zachodzie slonca". Nie bez powodu tez w sklepach sa kraty, a produkty podawane sa albo przez niewielkie okienka albo szczeliny miedzy szczeblami krat.




     Niestety czas nieublagalnie plynie i koniec juz coraz blizej, stramy sie jednak korzystac z kazdej afrykanskiej chwili. Czas w Afryce wydaje sie plynac inaczej, wolniej i nie bez powodu mowi sie, ze Europa ma zegarki, a Afryka ma czas. Miejscowi pytaja, czy przejdziemy ponownie, proszac bysmy nastepnym razem zostali jednak dluzej. Opowiadaja przy tym o problemach z dostepem do opieki medycznej, o tym , ze wiekszowsc lekarzy pracuje w sektorze prywatnym na, ktory ich nie stac, a wielu tych z sektora publicznego po prostu sie o nich nie troszczy, stad skazani sa na samych siebie i oczywiscie szamanow. Za 4 dni  koncza sie ferie , wiec cisze misji znow wypelni gwar dzieci.







wtorek, 17 września 2013

Kumotscho z 4 klasy miała ochotę spędzić trochę czasu w naszym towarzystwie po szkole. Pomagała mi zakładać opatrunki i pilnowała dyscypliny przed gabinetem wśród gromadki pacjentów. Dzieci z wioski uczęszczające do szkoły St Francis dostają jeden  posiłek o godzinie 9:30, dla wielu jest to jedyny posiłek w ciągu całego dnia. Po przyjęciu wszystkich pacjentów zabrałam więc Kumotscho do kuchni,  zapytałam na co ma ochotę, ta widząc Marcina wyjmującego z lodówki parówki, oznajmiła, że chce dokładnie to samo. Dostała więc na talerzu parówkę i kromkę pszennego chleba z serem, a obok położyłam nóż i widelec. Szybko się zorientowałam, że Kumotscho nawet nie zwróciła uwagi na sztućce,  zawinęła parówkę chlebem i już zabierała się do jedzenia, gdy zobaczyła Marcina krojącego parówkę nożem i widelcem. Szybko sięgnęła po swoje sztućce i uważnie obserwując Marcina ruchy zabrała się do krojenia. Pokazałam co i jak, a jej ten sposób jedzenia bardzo  się spodobał. Usiadła prosto i naśladowała każdy mój i Marcina ruch włącznie z eleganckim pozbywaniem się okruszków z kącików ust. Taka to nasza mała dama.




Mało kto spożywa jedzenie za pomocą sztućców, palce u dłoni idealnie spełniają ich rolę. Tradycyjną i najbardziej znaną i lubianą potrawą w RPA jest bohobe, czyli kasza kukurydziana gotowana z wodą, z czego powstaje biała papa i tak też wielu ludzi nazywa tutaj bohobe, papa. Bohobe można jeść jako samą potrawę, ale najczęściej dodaje się sosu, mleka ( bohobe na słodko), warzyw, mięsa lub gotowanej ryby z puszki ( ta ostatnia opcja najbardziej mnie odstrasza, ale chyba tutaj jest najbardziej popularna). Papę następnie formuje się w palcami w kulki i macza w sosie. Stanowi to istny przysmak mieszkańców Południowej Afryki, ja jednak wciąż się nie mogę przekonać do tego cuda.
Ciekawym eksperymentem było spróbowanie znanych tutaj mopane worms, czyli larw ćmy. Mieliśmy okazje spróbować je w najprostszej postaci, jako po prostu ususzone robaki oraz w zalewie z przyprawami. Smak nie powalał, ale też nie zniechęcał, bardziej zniechęcał widok i dźwięk przegryzanego pancerza robaka. Spróbowałam, ale jednak nie pokuszę więcej.

Mopane worms "na sucho"

Południowa Afryka ze względu na swój klimat obfituje w owoce, z czego najwięcej jest plantacji pomarańczy i cytryn, a także mango, kokosów, nieco mniej bananów. Ciekawym przysmakiem jest owoc baobabu. W środku konsystencja gąbczasta, w której zanurzone są pestki. Po rozłupaniu odrywa się kawalek i żuje gąbczasty miąższ wypluwając raz po raz pestki.
Podróżując samochodem niemalże przy każdej drodze można spotkać sprzedawców trzciny cukrowej, której odrywa się kawałek po kawałku i wysysa słodki sok.
Zasoby owoców, warzyw i różnorodność mięsa jest całkiem spora, jednak dla każdego wciąż największym przysmakiem pozostaje szybko sycąca i łatwa w przyrządzeniu papa- bohobe.









Ostatnie dni poświęciliśmy głównie zajęciom edukacyjnym. Klasy z podstawówki dowiedziały się co nieco na temat zasad higieny, starszych uczyliśmy pierwszej pomocy. Zainteresowanie uczniów tym, jak pomóc komuś w potrzebie przerosło nasze oczekiwania, a co najważniejsze wybiliśmy im z głowy ich własne pomysły udzielania pierwszej pomocy. Teraz już wiedzą, że osoby z atakiem padaczki wcale nie polewamy wodą, a poparzeń nie leczymy moczem. Dzieci natomiast zapewniają, że już więcej nie będą piły wody ze zbiorników na deszczówkę, bo wiedzą co się w niej czai. Nawet bez naszych szkoleń wiedziały o tym, że komary przenoszą malarię,  że brudna woda może być przyczyną cholery, a co zwróciło nasza największą uwagę, każde recytowało sposoby zakażenia  HIV, nawet te najmłodsze.


Tak wlasnie myjemy rece 

 
A tak myjemy uszy :)


Nadchodzace lato odczuwamy coraz to wyrazniej z kazdym dniem. Upaly stanowia bodziec dla wszelkich stawonogow i gadow, stad tez do naszego afrykanskiego domku ponownie zawitaly pajaki, tym razem inne gatunki wieksze i niebezpieczne oraz roznego rodzaju, niezidentyfikowane stworzenia latajace, chodzace i pelzajace. Swoja wizyta uraczyl nas tez mlody skorpion oraz jaszczurka szukajaca czegos w moich ubraniach. Chyba sie przyzwyczajamy, coraz czesciej gdy zasypiam czuje, gdy cos spada na moja reke, bywa, ze i twarz, pospiesznym ruchem odganiam stworzenie i probuje zasnac, nie myslac jaki to gosc uraczyl mnie swoja wizyta w lozku. Podobno koty sa naturalnymi wrogami tych wszystkich stworzen, tak wiec Marcin postanowil przygarnac miejscowego kota. Nowym przyjacielem postanowil sie rowniez pochwalic dzieciom, ku naszemu zdziwieniu kazde dziecko widzac Marcina z kotem na rekach ucieka z krzykiem. Miejscowi boja sie drpaieznikow, a kot nie jest uwazany tutaj za zwierze domowe, ale dzikie stworzenie z buszu.




wtorek, 10 września 2013

Niestety brak czasu i problemy z dostepem do internetu nie pozwalaja nam stale zamieszczac informacji o naszych dzialaniach. Zatem zamieszczam poki co kilka zdjec naszych maluchow i mam nadzieje, ze ich usmiechy wzbudza iskre radosci w kazdym z Was!






A na koniec lwica, ktora byla juz nieco oniesmielona ciaglym robieniem zdjec ;)





wtorek, 3 września 2013

Inny swiat

Wychodzę przed gabinet, tam grupa dzieci czekających na przyjęcie,  mam wrażenie, że dwa razy większa niż przed godziną, a i za godzinę będzie 3 razy większa niż teraz Czekają jednak cierpliwie, mimo, że są już po lekcjach. Po tych obserwacjach zauważam podchodzącego do mnie Thapelo trzymającego coś w dłoni, to mały ptaszek – tkacz. Dzieci proszą, abym zabrała ptaszka do siebie i go wyleczyła. Stoję osłupiała, a one wciąż proszą i pytają coraz głośniej, co z nim zrobię czy i jak mu pomogę.  Tkacz jednak nie dotrwał pomocy, więc poprosiłam dzieci, aby go zakopały, te jednak czując, że ptak jest wciąż ciepły broniły się przed pogrzebaniem go, długo zajęło przekonanie ich, że niestety już za późno na pomoc.



W niedzielę wraz z trójką polskich wolontariuszy- nauczycieli zabraliśmy chłopców z Siloe na piknik w góry, a raczej podnóże gór. Dzieci mimo, że niewidome lub niedowidzące szły dzielnie i chętnie przystępowały do każdej zabawy, naśladowały zwierzęta, ganiały się, a najchętniej grały w piłkę, nawet te które nie były w stanie dostrzec piłki! To zmotywowane maluchy, wystarczy jedno hasło: śpiewajmy! I wszyscy radośnie śpiewają. Wyjście poza teren misji na spacer dla dzieci niewidomych czy niedowidzących jest już dużą atrakcją, stąd też staramy się co pewien czas organizować takie pikniki dla naszych maluchów.





Próba wdrożenia choć kilku podstawowych zasad higieny nie jest prosta, za każdym razem dzieci zaskakują nas czymś nowym.
-Dzieci co robimy po wyjściu z toalety?
-???
- Myjemy ręce.  A co robimy przed jedzeniem?
-Modlimy sie! -odpowiedzialy chorem.
:)

Dzieci dotykiem i słuchem poznają świat. Dotykając moich rąk i twarzy natrafiają na bransoletkę ze słoniem i kolczyki, dopytują co to jest i uważnie badają każdy szczegół. Niektóre witając się z nami dotykają naszych ubrań i sprawdzają kieszenie w poszukiwaniu słodyczy. Kiedy któreś z dzieci ma urodziny przychodzi do nas wraz z grupką kolegów i koleżanek mówiąc mi na ucho: Sista today is my birthday, wiedzą, że wtedy dostaną cukierki ;)

Maluchy i nastolatki nabierają coraz to większego zaufania, na tyle, że przychodzą do nas ze smutnym wyrazem twarzy, po czym gdy pytamy się co się stało, czy coś ich boli, oni odpowiadają jeszcze bardziej zmartwieni historie o problemach z przyjaciółmi , a przede wszystkim z płcią przeciwną.

Mimo, że posiadania podstawowego asortymentu medycznego i niezbyt dużego doświadczenia staramy się pomóc dzieciom na tyle ile możemy, co Orzy takich warunkach bywa trudne, ale nie poddajemy się.  Często napotykamy na różne przeszkody typu brak konkretnych leków czy sprzętu diagnostycznego, w ten sposób wracamy do medycyny z czasów dawnych.  Zamiast tomografii musimy liczyć jedynie na zmysł dotyku, wzroku, nie uraczymy również analizatorów diagnostycznych, więc wykorzystujemy zmysły wzroku i węchu, w taki sposób badamy np. mocz, choć ostatnio udało nam się zaopatrzyć w paski testowe do podstawowej analizy moczu. Temu wszystkiemu towarzyszy zadziwiająca nas często pomysłowość.
Niestety pomimo obecności w Południowej Afryce dobrze wyposażonych szpitali, 80-90% ludzi nie jest w stanie z nich korzystać, gdyż stanowią one tzw. prywatny sektor służby zdrowia, na który stać jedynie bogatych mieszkańców RPA.  
Given, chłopiec chorujący na padaczkę, o którym pisałam wcześniej trafił do szpitala. Dostał leki, na które nie reagował, prezentował kilka napadów dziennie, tragedia. Znów poprosiliśmy o przyjście rodziców, ubłagaliśmy, by zabrali go do innego szpitala, udało się, powiedzieli, że pojadą z nim nawet do Johannesburga! Jakże się ucieszyliśmy, chyba daremnie. Chłopiec wrócił z Johannesburga, powiedział, że dostał inne tabletki i jest lepiej. Tak jest lepiej,  ataków jest mniej, ale wciąż ok. 2-3 dziennie, zawsze to mniej niż 6-7 ataków. Jesteśmy w szoku, że chłopiec jest wciąż w całkiem dobrym stanie. Ciągle chodzi z mną ta naiwność przywieziona z kraju europejskiego o zadbaniu o pacjenta, wykonaniu odpowiednich badań, obserwacji itd. itd. Ludzie chorujący na infekcje typy grypa czy przeziębienie otrzymują jako lek sterydy. Mała dziewczynka prezentująca objawy ADHD otrzymała od lekarza haloperidol- silny lek przeciwpsychotyczny stosowany w przypadku schizofrenii. Nawet sektor publicznej służby zdrowia jest całkiem dobrze wyposażony, jednak świadomość co do odpowiedniego wykorzystania i nawet podstawowego postępowania z pacjentem słaba. Tak nam mówiono od początku, jeden z najlepiej rozwiniętych afrykańskich krajów, ale jedynie materialnie, bo mentalnie wciąż ta sama Afryka.
Kolejnym problemem jest powszechnie występująca tutaj gruźlica. Na tyle powszechnie, że traktuje się ją jak grypę,  nie robiąc badań podaje się równie silnie leki przez wiele miesięcy. To wszystko powoduje, że paradoksalnie gruźlicy jest coraz więcej, a co najgorsze prątki są coraz to bardziej opornej na leki. Nie bez powodu się mówi, że w Południowej Afrycę jest najwięcej wielolekoopornej gruźlicy i to wszystko jest nie bez przyczyny.
Każdego dnia słyszymy i  obserwujemy przytłaczającą liczbę zakażeń HIV. Zazwyczaj w każdej rodzinie jest jakaś osoba zakażona HIV lub która już zmarła z powodu AIDS. Często dzieciom się nie mówi, że mama czy tata zmarł z powodu AIDS i takie też odpowiedzi słyszymy od naszych pacjentów, gdy pytamy o rodziców, że zmarli, ale nie wiedzą dlaczego.
Mówiono nam o typowym stylu życia, jako przyczynie tak dużej liczbie zakażeń HIV. Kontakty seksualne bez zabezpieczenia, które stanowi tutaj ujmę dla mężczyzny to jedno.  Poza tym kontakty z wieloma partnerami lub partnerkami. Mówi się o typowym obrazie życia, kiedy to kobieta aby pokazać przyszłemu mężowi, że jest płodna przed pójściem za mąż rodzi dzieci, zazwyczaj ojców jest kilkoro. Przyszły mąż widząc gromadkę dzieci  wie że ta kobieta da mu potomstwo, więc może ją wciąć za żonę. Bieda w Limpopo powoduje, że mężczyźni by utrzymać rodzinę wyjeżdżają do innej prowincji RPA, Gautengu, tam szukają pracy w kopalniach w okolicach Johannesburga, tam często mają kolejne kobiety, dochodzi także do gwałtów. Ten przykry obraz jest zaledwie namiastką, która tłumaczy specyfikę RPA,  przemocy na tle seksualnym, rozprzestrzeniania się HIV i braku obrazu prawdziwej rodziny wśród dzieci. Wszystkie te skutki są w powiązaniu ze sobą, czy to się zmieni? Możemy mieć nadzieję, że to wszystko jest wynikiem panującego jeszcze nie tak dawno apartheidu, że wszystko to jest jeszcze świeże i że trzeba czasu. Oby.

Każdego dnia przekonujemy się, jak dużą rolę wśród Afrykańczyków odgrywają czary. Ludzie kontaktują się z przodkami w celu uzyskania porady życiowej i jest to tak normalne, jak rozmowa z żyjącym dziadkiem czy babcią, którzy przekazują nam życiową mądrość. Nie poznałam jeszcze szczegółów tego rytuału, wiem natomiast, że  na terenie gospodarstwa przeznaczone jest do tego specjalne miejsce, gdzie rzuca się kośćmi, wrzuca zioła i tańczy. Jako akcesoria używają czegoś w rodzaju toporka, kiedy zapytałam pewnej kobiety, dlaczego tego używają, zastanowiła się chwilę, po czym odpowiedziała, że przodków po prostu cieszy taki widok. Być może i rytuał z czasem się zmienia, ale tego muszę się jeszcze dowiedzieć. Poza tym poznałam niekonwencjonalne metody rozpoznawania ciąży u kobiety, ale o tym napisze później, kiedy dowiem się o więcej szczegółów.