wtorek, 17 września 2013

Kumotscho z 4 klasy miała ochotę spędzić trochę czasu w naszym towarzystwie po szkole. Pomagała mi zakładać opatrunki i pilnowała dyscypliny przed gabinetem wśród gromadki pacjentów. Dzieci z wioski uczęszczające do szkoły St Francis dostają jeden  posiłek o godzinie 9:30, dla wielu jest to jedyny posiłek w ciągu całego dnia. Po przyjęciu wszystkich pacjentów zabrałam więc Kumotscho do kuchni,  zapytałam na co ma ochotę, ta widząc Marcina wyjmującego z lodówki parówki, oznajmiła, że chce dokładnie to samo. Dostała więc na talerzu parówkę i kromkę pszennego chleba z serem, a obok położyłam nóż i widelec. Szybko się zorientowałam, że Kumotscho nawet nie zwróciła uwagi na sztućce,  zawinęła parówkę chlebem i już zabierała się do jedzenia, gdy zobaczyła Marcina krojącego parówkę nożem i widelcem. Szybko sięgnęła po swoje sztućce i uważnie obserwując Marcina ruchy zabrała się do krojenia. Pokazałam co i jak, a jej ten sposób jedzenia bardzo  się spodobał. Usiadła prosto i naśladowała każdy mój i Marcina ruch włącznie z eleganckim pozbywaniem się okruszków z kącików ust. Taka to nasza mała dama.




Mało kto spożywa jedzenie za pomocą sztućców, palce u dłoni idealnie spełniają ich rolę. Tradycyjną i najbardziej znaną i lubianą potrawą w RPA jest bohobe, czyli kasza kukurydziana gotowana z wodą, z czego powstaje biała papa i tak też wielu ludzi nazywa tutaj bohobe, papa. Bohobe można jeść jako samą potrawę, ale najczęściej dodaje się sosu, mleka ( bohobe na słodko), warzyw, mięsa lub gotowanej ryby z puszki ( ta ostatnia opcja najbardziej mnie odstrasza, ale chyba tutaj jest najbardziej popularna). Papę następnie formuje się w palcami w kulki i macza w sosie. Stanowi to istny przysmak mieszkańców Południowej Afryki, ja jednak wciąż się nie mogę przekonać do tego cuda.
Ciekawym eksperymentem było spróbowanie znanych tutaj mopane worms, czyli larw ćmy. Mieliśmy okazje spróbować je w najprostszej postaci, jako po prostu ususzone robaki oraz w zalewie z przyprawami. Smak nie powalał, ale też nie zniechęcał, bardziej zniechęcał widok i dźwięk przegryzanego pancerza robaka. Spróbowałam, ale jednak nie pokuszę więcej.

Mopane worms "na sucho"

Południowa Afryka ze względu na swój klimat obfituje w owoce, z czego najwięcej jest plantacji pomarańczy i cytryn, a także mango, kokosów, nieco mniej bananów. Ciekawym przysmakiem jest owoc baobabu. W środku konsystencja gąbczasta, w której zanurzone są pestki. Po rozłupaniu odrywa się kawalek i żuje gąbczasty miąższ wypluwając raz po raz pestki.
Podróżując samochodem niemalże przy każdej drodze można spotkać sprzedawców trzciny cukrowej, której odrywa się kawałek po kawałku i wysysa słodki sok.
Zasoby owoców, warzyw i różnorodność mięsa jest całkiem spora, jednak dla każdego wciąż największym przysmakiem pozostaje szybko sycąca i łatwa w przyrządzeniu papa- bohobe.









Ostatnie dni poświęciliśmy głównie zajęciom edukacyjnym. Klasy z podstawówki dowiedziały się co nieco na temat zasad higieny, starszych uczyliśmy pierwszej pomocy. Zainteresowanie uczniów tym, jak pomóc komuś w potrzebie przerosło nasze oczekiwania, a co najważniejsze wybiliśmy im z głowy ich własne pomysły udzielania pierwszej pomocy. Teraz już wiedzą, że osoby z atakiem padaczki wcale nie polewamy wodą, a poparzeń nie leczymy moczem. Dzieci natomiast zapewniają, że już więcej nie będą piły wody ze zbiorników na deszczówkę, bo wiedzą co się w niej czai. Nawet bez naszych szkoleń wiedziały o tym, że komary przenoszą malarię,  że brudna woda może być przyczyną cholery, a co zwróciło nasza największą uwagę, każde recytowało sposoby zakażenia  HIV, nawet te najmłodsze.


Tak wlasnie myjemy rece 

 
A tak myjemy uszy :)


Nadchodzace lato odczuwamy coraz to wyrazniej z kazdym dniem. Upaly stanowia bodziec dla wszelkich stawonogow i gadow, stad tez do naszego afrykanskiego domku ponownie zawitaly pajaki, tym razem inne gatunki wieksze i niebezpieczne oraz roznego rodzaju, niezidentyfikowane stworzenia latajace, chodzace i pelzajace. Swoja wizyta uraczyl nas tez mlody skorpion oraz jaszczurka szukajaca czegos w moich ubraniach. Chyba sie przyzwyczajamy, coraz czesciej gdy zasypiam czuje, gdy cos spada na moja reke, bywa, ze i twarz, pospiesznym ruchem odganiam stworzenie i probuje zasnac, nie myslac jaki to gosc uraczyl mnie swoja wizyta w lozku. Podobno koty sa naturalnymi wrogami tych wszystkich stworzen, tak wiec Marcin postanowil przygarnac miejscowego kota. Nowym przyjacielem postanowil sie rowniez pochwalic dzieciom, ku naszemu zdziwieniu kazde dziecko widzac Marcina z kotem na rekach ucieka z krzykiem. Miejscowi boja sie drpaieznikow, a kot nie jest uwazany tutaj za zwierze domowe, ale dzikie stworzenie z buszu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz