Wychodzę przed
gabinet, tam grupa dzieci czekających na przyjęcie, mam wrażenie, że dwa razy większa niż przed
godziną, a i za godzinę będzie 3 razy większa niż teraz Czekają jednak
cierpliwie, mimo, że są już po lekcjach. Po tych obserwacjach zauważam
podchodzącego do mnie Thapelo trzymającego coś w dłoni, to mały ptaszek –
tkacz. Dzieci proszą, abym zabrała ptaszka do siebie i go wyleczyła. Stoję
osłupiała, a one wciąż proszą i pytają coraz głośniej, co z nim zrobię czy i
jak mu pomogę. Tkacz jednak nie dotrwał
pomocy, więc poprosiłam dzieci, aby go zakopały, te jednak czując, że ptak jest
wciąż ciepły broniły się przed pogrzebaniem go, długo zajęło przekonanie ich, że
niestety już za późno na pomoc.
W niedzielę wraz z
trójką polskich wolontariuszy- nauczycieli zabraliśmy chłopców z Siloe na
piknik w góry, a raczej podnóże gór. Dzieci mimo, że niewidome lub niedowidzące
szły dzielnie i chętnie przystępowały do każdej zabawy, naśladowały zwierzęta,
ganiały się, a najchętniej grały w piłkę, nawet te które nie były w stanie
dostrzec piłki! To zmotywowane maluchy, wystarczy jedno hasło: śpiewajmy! I
wszyscy radośnie śpiewają. Wyjście poza teren misji na spacer dla dzieci niewidomych
czy niedowidzących jest już dużą atrakcją, stąd też staramy się co pewien czas
organizować takie pikniki dla naszych maluchów.
Próba wdrożenia
choć kilku podstawowych zasad higieny nie jest prosta, za każdym razem dzieci
zaskakują nas czymś nowym.
-Dzieci co robimy po wyjściu z toalety?
-???
- Myjemy ręce.
A co robimy przed jedzeniem?
-Modlimy sie! -odpowiedzialy chorem.
:)
Dzieci dotykiem i
słuchem poznają świat. Dotykając moich rąk i twarzy natrafiają na bransoletkę
ze słoniem i kolczyki, dopytują co to jest i uważnie badają każdy szczegół.
Niektóre witając się z nami dotykają naszych ubrań i sprawdzają kieszenie w
poszukiwaniu słodyczy. Kiedy któreś z dzieci ma urodziny przychodzi do nas wraz
z grupką kolegów i koleżanek mówiąc mi na ucho: Sista today is my birthday,
wiedzą, że wtedy dostaną cukierki ;)
Maluchy i
nastolatki nabierają coraz to większego zaufania, na tyle, że przychodzą do nas
ze smutnym wyrazem twarzy, po czym gdy pytamy się co się stało, czy coś ich
boli, oni odpowiadają jeszcze bardziej zmartwieni historie o problemach z
przyjaciółmi , a przede wszystkim z płcią przeciwną.
Mimo, że posiadania
podstawowego asortymentu medycznego i niezbyt dużego doświadczenia staramy się
pomóc dzieciom na tyle ile możemy, co Orzy takich warunkach bywa trudne, ale
nie poddajemy się. Często napotykamy na
różne przeszkody typu brak konkretnych leków czy sprzętu diagnostycznego, w ten
sposób wracamy do medycyny z czasów dawnych.
Zamiast tomografii musimy liczyć jedynie na zmysł dotyku, wzroku, nie
uraczymy również analizatorów diagnostycznych, więc wykorzystujemy zmysły wzroku
i węchu, w taki sposób badamy np. mocz, choć ostatnio udało nam się zaopatrzyć
w paski testowe do podstawowej analizy moczu. Temu wszystkiemu towarzyszy
zadziwiająca nas często pomysłowość.
Niestety pomimo
obecności w Południowej Afryce dobrze wyposażonych szpitali, 80-90% ludzi nie
jest w stanie z nich korzystać, gdyż stanowią one tzw. prywatny sektor służby
zdrowia, na który stać jedynie bogatych mieszkańców RPA.
Given, chłopiec
chorujący na padaczkę, o którym pisałam wcześniej trafił do szpitala. Dostał
leki, na które nie reagował, prezentował kilka napadów dziennie, tragedia. Znów
poprosiliśmy o przyjście rodziców, ubłagaliśmy, by zabrali go do innego
szpitala, udało się, powiedzieli, że pojadą z nim nawet do Johannesburga! Jakże
się ucieszyliśmy, chyba daremnie. Chłopiec wrócił z Johannesburga, powiedział,
że dostał inne tabletki i jest lepiej. Tak jest lepiej, ataków jest mniej, ale wciąż ok. 2-3
dziennie, zawsze to mniej niż 6-7 ataków. Jesteśmy w szoku, że chłopiec jest
wciąż w całkiem dobrym stanie. Ciągle chodzi z mną ta naiwność przywieziona z
kraju europejskiego o zadbaniu o pacjenta, wykonaniu odpowiednich badań,
obserwacji itd. itd. Ludzie chorujący na infekcje typy grypa czy przeziębienie
otrzymują jako lek sterydy. Mała dziewczynka prezentująca objawy ADHD otrzymała
od lekarza haloperidol- silny lek przeciwpsychotyczny stosowany w przypadku
schizofrenii. Nawet sektor publicznej służby zdrowia jest całkiem dobrze
wyposażony, jednak świadomość co do odpowiedniego wykorzystania i nawet
podstawowego postępowania z pacjentem słaba. Tak nam mówiono od początku, jeden
z najlepiej rozwiniętych afrykańskich krajów, ale jedynie materialnie, bo
mentalnie wciąż ta sama Afryka.
Kolejnym problemem
jest powszechnie występująca tutaj gruźlica. Na tyle powszechnie, że traktuje
się ją jak grypę, nie robiąc badań
podaje się równie silnie leki przez wiele miesięcy. To wszystko powoduje, że paradoksalnie
gruźlicy jest coraz więcej, a co najgorsze prątki są coraz to bardziej opornej
na leki. Nie bez powodu się mówi, że w Południowej Afrycę jest najwięcej
wielolekoopornej gruźlicy i to wszystko jest nie bez przyczyny.
Każdego dnia
słyszymy i obserwujemy przytłaczającą
liczbę zakażeń HIV. Zazwyczaj w każdej rodzinie jest jakaś osoba zakażona HIV
lub która już zmarła z powodu AIDS. Często dzieciom się nie mówi, że mama czy
tata zmarł z powodu AIDS i takie też odpowiedzi słyszymy od naszych pacjentów,
gdy pytamy o rodziców, że zmarli, ale nie wiedzą dlaczego.
Mówiono nam o
typowym stylu życia, jako przyczynie tak dużej liczbie zakażeń HIV. Kontakty
seksualne bez zabezpieczenia, które stanowi tutaj ujmę dla mężczyzny to jedno. Poza tym kontakty z wieloma partnerami lub
partnerkami. Mówi się o typowym obrazie życia, kiedy to kobieta aby pokazać
przyszłemu mężowi, że jest płodna przed pójściem za mąż rodzi dzieci, zazwyczaj
ojców jest kilkoro. Przyszły mąż widząc gromadkę dzieci wie że ta kobieta da mu potomstwo, więc może
ją wciąć za żonę. Bieda w Limpopo powoduje, że mężczyźni by utrzymać rodzinę
wyjeżdżają do innej prowincji RPA, Gautengu, tam szukają pracy w kopalniach w
okolicach Johannesburga, tam często mają kolejne kobiety, dochodzi także do
gwałtów. Ten przykry obraz jest zaledwie namiastką, która tłumaczy specyfikę
RPA, przemocy na tle seksualnym,
rozprzestrzeniania się HIV i braku obrazu prawdziwej rodziny wśród dzieci.
Wszystkie te skutki są w powiązaniu ze sobą, czy to się zmieni? Możemy mieć
nadzieję, że to wszystko jest wynikiem panującego jeszcze nie tak dawno
apartheidu, że wszystko to jest jeszcze świeże i że trzeba czasu. Oby.
Każdego dnia
przekonujemy się, jak dużą rolę wśród Afrykańczyków odgrywają czary. Ludzie
kontaktują się z przodkami w celu uzyskania porady życiowej i jest to tak
normalne, jak rozmowa z żyjącym dziadkiem czy babcią, którzy przekazują nam
życiową mądrość. Nie poznałam jeszcze szczegółów tego rytuału, wiem natomiast,
że na terenie gospodarstwa przeznaczone
jest do tego specjalne miejsce, gdzie rzuca się kośćmi, wrzuca zioła i tańczy.
Jako akcesoria używają czegoś w rodzaju toporka, kiedy zapytałam pewnej
kobiety, dlaczego tego używają, zastanowiła się chwilę, po czym odpowiedziała,
że przodków po prostu cieszy taki widok. Być może i rytuał z czasem się
zmienia, ale tego muszę się jeszcze dowiedzieć. Poza tym poznałam
niekonwencjonalne metody rozpoznawania ciąży u kobiety, ale o tym napisze później,
kiedy dowiem się o więcej szczegółów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz